Słodko-gorzki wypad za południową granicę

Przyznaję, że przeciągałem jak mogłem napisanie tego artykułu. Aczkolwiek chciałem podejść do tematu w pełnym spokoju. Na Słowację, a właściwie w jej część Spiszu udałem się w kwietniu. Co mną motywowało? Przede wszystkim chciałem zresetować swoje życie i spróbować wielu nowych rzeczy. Jednocześnie pragnąłem zrobić coś dobrego co mógłbym wspominać po latach. Moja lista krajów do wyboru była krótka. Organizacja, która mnie zaprosiła była najbardziej konkretna i po krótkim namyśle wybrałem się w podróż
Czy to się udało? Pomimo tego, że wypełniłem zaledwie połowę rocznego kontraktu to myślę, że mój terminarz był pełen obowiązków i wyzwań. Klub w którym się znajdowałem miał wiele aktywności i współpracował z lokalną społecznością w organizacji wydarzeń. Słowacy, których spotykałem w większości byli przyjaźni, skorzy do żartów i porównywania języków. Również młodzież z którą współpracowałem będę wspominał dobrze. W większości oni zaskakiwali mnie pozytywnie swoim nastawieniem i poziomem języka angielskiego. Jednakże mój wyjazd napotkał kilka przeszkód. Zacznę od tego, że na dłuższą metą czułem się mocno samotny. Mam prawie 30 lat i ludzi w moim wieku było jak na lekarstwo. Dojrzalsi ‘’byli wolontariusze’’ niestety większość czasu spędzali na studiach, bądź pracy w innych częściach kraju. Spoza Słowacji miałem jedynie jednego towarzysza.
Również odnosiłem wrażenie, że różniłem się podejściem do pracy oraz mentalnością od pracowników klubu. Tu mogę siebie obwiniać, ze nie dokonałem większego ‘’researchu’’ na temat miejsca czy regionu gdzie się będę znajdywał. Małe frustracje się zbierały w te większe i w pewnym momencie po prostu pękłem i zdecydowałem się na 7-godzinną podróż powrotną do Warszawy.
Dzisiaj pewnie bym wybrał inne miejsce. Bardziej dopasowane do siebie i z większą ilością podobnych do mnie ludzi. Także bym wziął pod uwagę, że Słowacja jest droższym krajem i ilość posiadanych pieniędzy może nie być komfortowa do życia i podróży. Do reszty kraju z Tatr jest trudno się dostać z niskim budżetem. Z drugiej strony patrząc na instagramowe story i kalendarz wynoszę z tej przygody bagaż doświadczeń oraz małych osiągnięć, które mam zamiar wykorzystać w dalszej karierze zawodowej. Na konferencjach czy imprezach spotkałem masę dzisiaj już internetowych przyjaźni. Świetnych ludzi z którymi żartuję, wymieniam memy, przemyślenia. To jest największy ‘’skarb’’.

Mateusz Pietrzak, wolontariusz na Słowacji