Asia o EKS w Katanii: „Trudno będzie stąd wyjechać…”

Minęły dwie trzecie mojego projektu EKS w Katanii, w organizacji Arci Catania. Jest początek czerwca i zaczyna się robić upalnie.

W ostatnich miesiącach udało nam się przeprowadzić kilka ciekawych projektów. Odnowiliśmy radio internetowe, które powoli zyskuje słuchaczy i staje się  miejscem ekspresji dla młodych Katańczyków. Wydaliśmy pierwszy numer webzine’u – lokalnego internetowego czasopisma społeczno-kulturalnego. Miałam okazję poznać od zaplecze organizowania projektów Europejskiego Korpusu Solidarności, zajmując się sprawami administracyjnymi związanymi z przyjazdem nowych wolontariuszy do organizacji partnerskiej Arci. Najważniejszym wydarzeniem ostatnich miesięcy był jednak krótkoterminowy projekt Europejskiego Korpusu Solidarności, który zorganizowaliśmy dla dziesięciu młodych dziennikarek z Ukrainy.

Ze względu na wojnę na Ukrainie, projekt o dziennikarstwie dla młodych Europejczyków, który jest organizowany co wiosnę w Katanii, w tym roku skierowany był wyłącznie do społeczności ukraińskiej. Przez ponad dwa tygodnie mieliśmy okazję wymieniać się doświadczeniami i spostrzeżeniami dotyczącymi pracy dziennikarskiej, wolności słowa, sposobów poruszania przez media trudnych tematów – w rzeczywistości wojennej Ukrainy oraz tej sycylijskiej, gdzie od lat trwa walka z przestępczością mafijną. Uczestniczki spotykały się też z lokalnymi dziennikarzami, udzielały wywiadów do gazet, radia i telewizji, nagrywały odcinki podcastu i pisały artykuły – chciały dzielić się swoją historią, tłumaczyć niejasności i zachęcać do pomocy Ukrainie. Przygotowanie projektu wymagało od nas dużo pracy, ale było warto – był to niesamowity czas intensywnych spotkań i rozmów, który bardzo dużo dał obu stronom.

Jeśli chodzi o życie „poza pracą”, choć polubiłam się z Katanią od pierwszej chwili, z każdym dniem nasza relacja jest coraz bardziej zażyła. Przed wyjazdem na projekt Europejskiego Korpusu Solidarności warto zdawać sobie sprawę, że aktywności związane bezpośrednio z wolontariatem są zaledwie częścią – mniejszą lub większą – pobytu za granicą. Choć zapewne zależy to od projektu (mogę wypowiedzieć się tylko o doświadczeniu moim i kilkorga znajomych) warto być przygotowanym na dużą ilość wolnego czasu. Sycylijczycy nie lubią się przemęczać i korzystają z każdej okazji, żeby zrobić sobie wolne od pracy, co może być czasami frustrujące, jeśli jest się zmotywowanym i chętnym do działania. Ja z czasem po prostu przywykłam do tego rytmu, pogodziłam się z faktem, że tutaj zrobienie jakiejkolwiek rzeczy zajmuje trzykrotnie więcej czasu, niż np. w Polsce, i korzystam z tego, że mam mnóstwo czasu na rozwijanie własnych zainteresowań i korzystanie z przywileju mieszkania w tak niesamowitym miejscu. Studiuję zdalnie, uczę się języka, udzielam w lokalnej grupie rolkarskiej, podróżuję… Po oglądaniu erupcji wulkanu, zbieraniu, w ramach pracy, pomarańczy z sadu skonfiskowanego mafii i chodzeniu prosto z biura na plażę trudno będzie stąd wyjechać i wrócić do „poważnego”, zorganizowanego świata.
Joanna, wolontariuszka EKS Fundacji Schumana na Sycylii