W ramach wolontariatu Europejskiego Korpusu Solidarności otrzymałam możliwość zamieszkania w mieście położonym z dala od turystycznych szlaków. Almerię z pewnością ominęłabym podczas samodzielnego planowania podróży po Hiszpanii. Jak się okazało – zupełnie niesłusznie. Podczas mojego pięciomiesięcznego już pobytu, miasto to dostarczyło mi wiele pozytywnych zaskoczeń. Almería położona jest wśród malowniczych plaż, a jednocześnie w otoczeniu gór i pustyni, co czyni z niej miejsce o niezwykle atrakcyjnym i różnorodnym krajobrazie. Plusy małego miasta (z perspektywy mieszkanki Warszawy) łączą się tu z udogodnieniami, jakie zapewnia Almerii status stolicy prowincji o tej samej nazwie. Życie toczy się tu wolniej, a jednocześnie wszystko zdaje się być pod ręką, w zasięgu spaceru lub rowerowej wycieczki.
W ramach wolontariatu mam okazję współtworzyć miejsce ważne na społeczno-kulturalnej mapie Almerii – Stowarzyszenie La Guajira. Instytucja zaprasza do współpracy artystów, aktywistów i organizacje związane z regionem. Organizuje koncerty, wystawy, spektakle teatralne, debaty, konferencje czy warsztaty. Jednak to flamenco jest wpisane w DNA organizacji, podobnie jak i całego regionu Andaluzji, do którego administracyjnie przynależy Almería. Wszystkie wydarzenia mają miejsce u podnóżu wzgórza, na szczycie którego rozpościerają się mury arabskiej twierdzy Alcazaba, podkreślając wielokulturowość tej części Hiszpanii. Wśród moich obowiązków jest wsparcie organizacji wydarzeń kulturalnych, a oprócz tego wraz z koleżankami wolontariuszkami prowadzimy spotkania poświęcone wymianie językowej oraz planujemy i realizujemy promocję działań instytucji. W La Guajirze mam też możliwość rozwijać się się jako graficzka, projektując plakaty i liczne grafiki na stronę internetową i do mediów społecznościowych czy animacje.
Oprócz rozwoju na polu zawodowym, wolontariat jest dla mnie okazją do ćwiczenia umiejętności językowych. W moim przypadku wsparciem w tym zakresie są cotygodniowe lekcje hiszpańskiego z nauczycielem oraz dostęp do platformy językowej stworzonej m.in dla wolontariuszy EKS. Mieszkańcy Almerii najczęściej nie posługują się językiem angielskim w stopniu komunikatywnym, co motywuje do przełamania oporów i przećwiczenia świeżo nauczonych hiszpańskich wyrażeń w praktyce.
Gdy przezwycięży się stres związany z komunikacją w nowym języku (a takim językiem jest dla mnie hiszpański), kompleksy i niepewność tym bardziej znikają w sytuacjach, w których można porozumieć się po angielsku. W ramach wolontariatu mam styczności z osobami pochodzącymi z różnych kontynentów, a w wielu przypadkach rozpoczęcie z nimi rozmowy po angielsku jest najpewniejszym wyborem. Z miesiąca na miesiąc język ten staje się coraz bardziej neutralną formą komunikacji, a swobodę, jaką czuję, posługując się nim, zauważam tym bardziej, im więcej biurokratycznych rzeczy jestem zmuszona załatwić po hiszpańsku (wizyta u lekarza po hiszpańsku to dopiero tor przeszkód! ;-). Niewątpliwie po każdym z pokonanych wyzwań przychodzi nagroda w postaci poczucia satysfakcji.
Wolontariat jest dla mnie także okazją do nieśpiesznego poznania odmiennych kultur, nie tylko tej hiszpańskiej. Codzienny kontakt z koleżankami i kolegami z Portugalii, Francji, Austrii czy Włoch daje mi możliwość spojrzenia na różne zagadnienia z wielu perspektyw. Naszą wspólną rozrywką stało się porównywanie rodzimych zwyczajów czy tych samych słów w różnych językach (których najczęściej nie znamy) – próba ich wymowy, a czasem nawet zapisu (nie było zaskoczeniem, że improwizowane dyktando w języku polskim okazało się dla koleżanek nie do przejścia).
Jednocześnie bycie wolontariuszką jest dla mnie pretekstem do refleksji. Co jest fundamentem wolontariatu oraz gdzie leżą jego granice? Czy w ramach wolontariatu regularne czuwanie nad przebiegiem wydarzeń powinno kończyć się w środku nocy? Czy jednym z obowiązków wolontariusza powinna być pomoc w prowadzeniu komercyjnego baru? Wolontariat jest dobrowolnym wsparciem działalności instytucji i zakres powierzonych zadań powinien się spotkać ze zgodą i satysfakcją obydwu stron – wolontariusza i organizacji goszczącej. Tak też się stało w tym przypadku. Pracownicy La Guajiry okazali się otwarci na negocjacje obowiązków i sugestie wolontariuszy, którzy otrzymali możliwość realizacji zadań leżących w ich polu zainteresowań i z których realizacją czuję się dobrze.
Oczywiście wolontariat jest przygodą, która rozciąga się daleko poza kilka godzin dziennie mojej pracy w La Guajirze. Jest wielopłaszczyznowym doświadczeniem zanurzenia w odmiennej od codziennej rzeczywistości, okazją do rozwoju swoich zdolności adaptacji i samodzielności czy nawiązania nowych znajomości. I na pewno będzie też pięknym i inspirującym do dalszych działań wspomnieniem, do którego już wkrótce będę regularnie sięgać myślami.
Marlena, wolontariuszka EKS Fundacji Schumana w Hiszpanii